Na początku XX wieku odnowienie królewskiego Wawelu pozostawało wciąż w sferze planów i teoretycznych rozważań. Choć od lat toczono debaty o konieczności restauracji zamku, brakowało decyzji — zarówno co do kierunku prac, jak i samej koncepcji odnowienia. Utworzony specjalnie w tym celu komitet krajowy przez trzy lata zebrał się zaledwie trzy razy, nie wypracowując żadnego konkretnego stanowiska.
Jedynym namacalnym efektem tych dyskusji stał się opracowany przez Zygmunta Hendla projekt restauracji zewnętrznej części zamku. To pod jego kierunkiem wykonano drewniane modele w skali 1:50 — przedstawiające zamek królewski w obecnym stanie oraz jego planowany wygląd po odnowieniu. Modele wykonała firma P. Druciaka z Krakowa.




Tajemnica i brak debaty
Zarówno konserwatorzy, jak i członkowie komitetu restauracyjnego, prowadzili swe prace z dużą dozą tajemniczości. Jak pisał ówczesny „Tygodnik Illustrowany”, panowało przekonanie, że sprawę odnowienia należy trzymać jak najdalej od krytyki — nie tylko dziennikarskiej, ale nawet fachowej: archeologicznej, historycznej czy estetycznej.
Ten zamknięty sposób działania spotkał się jednak z oporem. Przełom przyniósł redaktor „Architekta”, Jerzy Warchałowski, który opublikował obszerną rozmowę na temat projektu Hendla. Po raz pierwszy sprawa restauracji Wawelu trafiła w przestrzeń publicznej i fachowej debaty.
Trzy zasady restauracji
Warchałowski uznał, że przy odnowieniu Wawelu należy równocześnie brać pod uwagę trzy podstawowe aspekty: konserwatorski, historyczny i estetyczny. Żaden z nich nie powinien dominować nad pozostałymi, gdyż zbytnie skupienie się tylko na jednym prowadziłoby do wypaczenia sensu całego przedsięwzięcia.
Analizując projekt Hendla, redaktor wskazał na szereg jego słabości wynikających z niepełnego uwzględnienia tych trzech zasad.
Spór o krużganki i dachówki
Hendel planował usunięcie ceglanych obmurowań filarów krużganków, dodanych w czasach austriackich w celu ich wzmocnienia. Dzięki temu krużganki miały odzyskać dawną lekkość, strzelistość i czysty renesansowy charakter. Warchałowski poparł ten pomysł, lecz sprzeciwił się dalszym elementom projektu — zwłaszcza zamiarowi pokrycia stropów kasetonami z drewnianymi, złoconymi rozetami i wprowadzenia szerokich fryzów figuralnych na ścianach.
Argumentacja Hendla, że wzory te istniały w czasach Zygmuntowskich i że zachowały się ślady dawnych fryzów, nie przekonała krytyka. Warchałowski podkreślał, iż z fragmentów nie sposób wiernie odtworzyć oryginału — musiałoby to prowadzić do dowolnych, współczesnych kompozycji, które wbrew intencjom nie miałyby nic wspólnego z historyczną wiernością.
Podobny zarzut dotyczył planu zastosowania wielobarwnej dachówki w deseniu, nawiązującej do dawnych inwentarzy i znalezionych odłamków. Choć Hendel zlecił nawet fabryce dachówek w Dębnikach próby uzyskania patyny imitującej starą ceramikę, Warchałowski pytał: dlaczego właśnie dachówkę uznano za jedynie właściwe pokrycie, skoro w różnych epokach Wawel kryto miedzią, a niekiedy nawet zwykłym gontem? Wybór ten — jego zdaniem — nie miał wystarczającego uzasadnienia ani historycznego, ani estetycznego.
Głos potrzebny na czas
Krytyka Warchałowskiego, pełna szacunku dla talentu i wiedzy projektanta, miała jeden cel — zwrócić uwagę na konieczność szerokiej dyskusji i otwartości w tak ważnej sprawie, jak restauracja narodowego symbolu.
Jak przypominał autor „Tygodnika Illustrowanego”, milczenie i brak krytyki w podobnych przypadkach prowadziły już do błędów — wystarczy wspomnieć niedawno zakończoną, pełną kontrowersji restaurację Katedry Wawelskiej.
Historia — jak się wówczas obawiano — mogła się powtórzyć.
Źródło: Tygodnik Illustrowany, nr 1, 1905
Ilustracje: modele zamku królewskiego na Wawelu (firma P. Druciaka), fotografie krużganków i widoków dziedzińca z 1905 roku.

Dodaj komentarz